Odchodzą, bo czują się zawiedzeni. Bo nie znajdują tam Boga, którego poznali z Ewangelii. Bo zamiast miłosierdzia spotykają się z formalizmem, z chłodem, z niesprawiedliwością. Ale czy naprawdę młodzi ludzie stracili wiarę? A może po prostu nie odnaleźli jej tam, gdzie miała być najbardziej żywa?

Ten tekst nie będzie wygodny. Ale może właśnie dlatego warto go przeczytać – w Kościele, który wciąż się oczyszcza i który potrzebuje prawdy bardziej niż pozorów.

Jezus nie kasował, a dziś sakramenty są „usługą”

Niektórzy młodzi ludzie nie rozumieją: dlaczego trzeba płacić za sakramenty? Przychodzisz z bólem po śmierci bliskiego, a pierwsze, co słyszysz, to: „ofiara za mszę wynosi tyle i tyle”. Chrzciny, pogrzeby, komunie, śluby – każda okazja staje się „cennikiem”.

Nie chodzi o to, że księża nie mają prawa do utrzymania. Ale jeśli sakrament staje się towarem, a nie łaską – coś jest głęboko nie tak. Jezus uzdrawiał, przebaczał, wskrzeszał – za darmo. Tego samego oczekujemy od Jego sług.

Odmowa rozgrzeszenia – a przecież Jezus nikomu nie odmówił

Ile razy słyszeliśmy: „nie mogę ci dać rozgrzeszenia, bo…”
Bo żyjesz w związku niesakramentalnym.
Bo nie spełniasz warunków formalnych.
Bo nie chcesz zerwać z grzechem.

Ale to wszystko zrozumiałe tylko wtedy, gdy rozgrzeszenie staje się narzędziem systemu, a nie miłosierdzia Boga, który przychodzi do grzesznika z otwartym sercem.

Jezus powiedział do kobiety cudzołożnej: „Idź, i nie grzesz więcej”. Ale najpierw uratował ją przed potępieniem. A dziś – bywa odwrotnie. Najpierw potępienie, a potem – może – przebaczenie.

Podwójne standardy. Mieszkasz – nie dostaniesz, sypiasz – nikt nie pyta

Są młode pary, które chcą być blisko Boga, ale żyją razem – bez ślubu, bo czekają, bo się przygotowują, bo z powodów życiowych to ich jedyna opcja. Często im się odmawia rozgrzeszenia.

A w tym samym czasie, osoby, które prowadzą życie grzeszne, ale „formalnie nie mieszkają razem”, dostają rozgrzeszenie bez problemu.
Kościół zaczyna bardziej ufać dokumentom niż sercom. I tu rodzi się dramat.

Nie chodzi o to, by rozgrzeszać każdego bez rozeznania. Ale Kościół ma być miejscem miłosierdzia, a nie urzędem od grzechów.

Księża to ludzie – ale czy wszyscy pamiętają, że są powołani przez Boga?

Młodzi często mówią: „Ja nie chodzę do Kościoła dla księdza”.
I mają rację. Idziemy dla Boga.
Ale… ksiądz to narzędzie Boga. Nie może być przeszkodą.
Tymczasem wielu z nich zapomina, że nie głoszą samych siebie. Zamiast służyć, rządzą. Zamiast towarzyszyć – oceniają. A niektórzy – otwarcie narzucają własne zasady, które z Ewangelią mają niewiele wspólnego.

Trzeba to powiedzieć jasno: to nie są wszyscy księża. Ale też nie są to jednostki. I dopóki będziemy zamiatać ten temat pod dywan, nic się nie zmieni.

Grzech, który nie może być zamiatany – temat pedofilii

Dla wielu młodych pedofilia w Kościele była momentem zerwania. Nie tylko dlatego, że duchowni popełniali straszne czyny, ale dlatego, że Kościół – jako instytucja – zbyt długo milczał, ukrywał, bronił sprawców, zamiast chronić ofiary.

Niektórzy nadal próbują to usprawiedliwiać. Mówią: „to margines”, „wszędzie się to zdarza”.
Ale tu chodzi o coś więcej. Tu chodzi o tych, którzy mieli reprezentować Boga – i wykorzystali niewinność.

Dla młodych to nie tylko skandal – to zdrada Ewangelii, której nie da się przemilczeć. Nie chcą już słuchać deklaracji, tylko widzieć konkretne działania: przeprosiny, odpowiedzialność, sprawiedliwość.

Czy to się dzieje? Powoli – tak.
Niektóre diecezje przeprowadzają audyty, niektórzy biskupi się mierzą z przeszłością. Ale to wciąż za mało, by odbudować zaufanie.

Bo prawdziwe oczyszczenie Kościoła nie zacznie się od PR-u.
Zacznie się od prawdy. I od oddania głosu ofiarom, nie oprawcom.

Walka w Kościele – która gorszy bardziej niż grzechy

Młodzież patrzy. Widzi, słucha.
A co widzi? Księży walczących ze sobą w mediach. Proboszczów i wikarych, którzy sobie nawzajem podkładają nogi. Parafie skłócone bardziej niż polityczne partie.

Młodzi nie chcą brać w tym udziału.
Szukanie wroga wewnątrz Kościoła staje się ważniejsze niż Ewangelia.
A przecież Jezus modlił się o jedno: „Aby byli jedno”.

Brak przestrzeni na pytania i wątpliwości

Młodzi mają pytania. Czasem trudne, bolesne, kontrowersyjne. O cierpienie, o sens życia, o moralność, o nauczanie Kościoła. Ale kiedy pytają – często słyszą: „Tak zawsze było”, „Nie dyskutuj”, „To trzeba po prostu przyjąć”.

Kościół nie może się bać pytań. Jezus sam zadawał pytania. I pozwalał, by pytano Jego. To właśnie dialog prowadzi do dojrzałej wiary. Młodzi, którzy czują się uciszani, zamiast prowadzeni, odchodzą – nie dlatego, że nie wierzą, ale dlatego, że nie mogą rozmawiać.

Język, który przestał trafiać do serc

Wielu księży mówi poprawnie teologicznie – ale nie mówi do ludzi. Kazania przypominają wykłady akademickie, pełne trudnych sformułowań, cytatów i moralnych zaleceń, które brzmią jak z XIX wieku.

A młody człowiek chce wiedzieć, jak Ewangelia ma się do jego relacji, pracy, lęków, zagubienia, cierpienia. Potrzebuje prostoty, szczerości i języka serca, nie tylko języka kazań.

Brak zaangażowania w sprawy społeczne

Dla wielu młodych wiara to nie tylko modlitwa – to styl życia. Chcą widzieć Kościół, który realnie pomaga biednym, troszczy się o środowisko, wspiera sprawiedliwość społeczną. Tymczasem z ambon często słychać o zagrożeniach, rzadziej o miłości bliźniego.

Kiedy Kościół wydaje się bardziej zajęty własną pozycją niż losem najsłabszych – traci autorytet. Młodzi nie chcą być częścią wspólnoty, która tylko mówi – ale nie działa.

Zbyt bliskie związki z polityką

Jednym z najbardziej odpychających zjawisk jest upolitycznienie wiary. Gdy z ambony padają komentarze o partiach, wyborach, „tych złych i tych dobrych” – świątynia przestaje być miejscem modlitwy, a staje się sceną ideologiczną.

Młodzi są zmęczeni polityką. Przychodzą do Kościoła po ciszę, Boga, prawdę. A słyszą to, co na paskach w telewizji. To nie tak miało być.

Brak realnej obecności kobiet

Kościół mówi o godności kobiety – i dobrze. Ale młodzi patrzą i widzą: kobiety pracują w Kościele, ewangelizują, uczą religii, prowadzą wspólnoty – ale nie mają głosu decyzyjnego. I pytają: „dlaczego?”

To nie jest postulat rewolucji. To wołanie o sprawiedliwość i uznanie ich roli – nie tylko jako „pomocnic” duchowieństwa, ale jako pełnoprawnych członkiń Ciała Chrystusa.

Duszpasterstwo z minionej epoki

W wielu miejscach formacja młodzieży wygląda tak samo, jak 30 lat temu. Ten sam schemat spotkań, te same teksty, ta sama forma. A świat się zmienił.

Młodzi są online. Słuchają podcastów. Uczą się przez obrazy, filmy, interakcję. Duszpasterstwo, które nie wychodzi im naprzeciw, staje się dla nich niewidzialne. A przecież narzędzia są – trzeba tylko chcieć.

Brak świadków życia Ewangelią

Nie chodzi o idealnych księży i katechetów. Chodzi o ludzi prawdziwych – takich, którzy żyją tym, co głoszą. Którzy nie są tylko urzędnikami wiary, ale przyjaciółmi Boga. Młodzi potrafią rozpoznać fałsz na kilometr. I wtedy – odwracają się na zawsze.

Przeciążenie formą, brak treści

Liturgia ma swoje piękno i porządek. Ale kiedy staje się ceremonią bez życia, a nie spotkaniem z Bogiem – przestaje przemawiać. Młodzi nie szukają emocji – szukają prawdy, obecności, dotyku Boga. Jeśli tego nie ma – odpływają. Bo „ładna msza” to nie to samo, co żywa msza.

„Teraz nie mam czasu” – kiedy ksiądz odsyła w chwili największej potrzeby

To chyba jeden z najtrudniejszych momentów w życiu człowieka: gdy naprawdę czegoś nie udaje się już udźwignąć samemu. Kryzys, grzech, śmierć bliskiej osoby, depresja, lęk, zwątpienie. Wtedy – idziesz do Kościoła. Szukasz spowiedzi, rozmowy, pocieszenia. I słyszysz: „Teraz nie mogę, przyjdź innym razem”.

Nie chodzi o to, że kapłani mają być dostępni 24/7. Ale chodzi o to, że posługa to nie etat – to powołanie. Kiedy człowiek szuka Boga i nie znajduje nikogo, kto go do Niego zaprowadzi, cierpi podwójnie.

Być może nie chodziło o godzinę spowiedzi, ale o ocalenie duszy. O jeden sakrament, który mógłby zatrzymać czyjś upadek. O chwilę rozmowy, która mogła nie dopuścić do dramatu.

Kapłan nie zawsze może wszystko. Ale nie może zamykać serca wtedy, gdy serce człowieka właśnie się otwiera.

Co dalej?

To wszystko boli. Ale jeśli Kościół chce odzyskać młodych, musi najpierw odzyskać twarz Jezusa – tego, który nie przyszedł, by Mu służono, ale by służyć. Który rozmawiał z kobietą przy studni, z celnikiem, z grzesznicą – i nikogo nie odesłał z pustymi rękami.

Tematy związane z wiarą i Kościołem mogą być trudne, ale warto o nich rozmawiać.
Na stronie Ziarno-Wiary poświęconej katolickiej duchowości i refleksji znajdziesz artykuły, modlitwy i rozważania, które pomagają spojrzeć głębiej – spokojnie, uczciwie i z dystansem.

By admin

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *